A więc jestem w domu po kolejnym dniu ciężkiej pracy. A pracuję w Empiku. To nielekka robota, zwłaszcza że musieliśmy przygotować wszystko na inwentaryzację. 8 godzin mija w tak szybkim tempie, że ledwo zauważa się upływający czas. Z jednej strony dobrze, bo człowiek się nie nudzi, z drugiej - brak mi już sił. Dlatego kiedy wracam do domu, pomijając chwile spędzone przed kompem na pisaniu kilku słów na blogu i zjedzeniu duużego obiadu :), zabieram się za czytanie książki. To odprężające. Mózg mi się przy tym wyłącza, mięśnie odpoczywają, czyli pełen luz.
Dzisiaj w menu mam Igrzyska Śmierci. Mówiąc szczerze książka strasznie mi się podoba. O wiele bardziej niż sam film. Autorka powieści ma świetny język i nieprzeciętne pomysły. Czytelnik zagłębia się w pełen mroku i smutku świat, w którym brak nadziei, a ludzka dobroć jest jak na wagę złota. Za bardzo się boją kary, by przeciwstawić się tyranii. Strach, jak każdy wie, to potężna broń ciemiężycieli. Trudno wykrzesać z siebie odwagę, gdy przykładają ci nóż do gardła. A jednak główna bohaterka Katniss nie poddaje się tak łatwo. Chce walczyć, nie chce pogodzić się z losem, który wybrał dla niej Kapitol - społeczność gburów, którzy nigdy nie cierpieli głodu ani strachu.
Choć klimat książki jest przygnębiający, daje dużo do myślenia. Pokazuje co dzieje się w głowie człowieka, gdy stawiają go w sytuacji bez wyjścia. Pokazuje do czego jest zdolny, aby po prostu przetrwać. Mimo brutalności, jest także iskierka nadziei. Mały płomyk zaledwie, ale to właśnie iskra wywołuje wielkie pożary.
Miejmy nadzieję, że i tym razem przemieni się ona w pożogę.
Wow jeszcze bardziej zachęciłaś mnie do czytania jak skończę moje obecne lektury na pewno zabiorę się od razu za Igrzyska Śmierci!
OdpowiedzUsuń