Urban fantasy - jedna z gałęzi fantastyki, której akcja osadzona jest w świecie rzeczywistym, ale zachowuje elementy przypisane temu że gatunkowi. Czyli magia w połączeniu z dzisiejszą techniką, a często nawet z techniką wyprzedzającą nasze możliwości o kilkadziesiąt lat. Jest to częsty zabieg autorów, którzy łącząc oba te światy chcą przyciągnąć czytelników, którzy do tej pory preferowali literaturę popularną, pozbawioną choćby kąska wyspecjalizowanych dań, które na co dzień przyrządzają sobie pisarze z własnej wyobraźni. Najczęściej łączą więc fantastykę z kryminalnymi zagadkami wprost z Miami z szczyptą pikanterii magicznej. Brutalne zabójstwa, których nie da się rozwiązać za pomocą nauki, badań antropologicznych, autopsji i techniki. Z góry mamy przesądzone, że przestępstwo w jakiś sposób było powiązane z magią. Głównym bohaterem jest więc najczęściej mag, do którego o pomoc zgłasza się policja.
Pisarze najczęściej sięgają jeszcze dalej i zamiast oferować czytelnikowi świat, do którego nie mają dostępu zwykli ludzie, tworzą miejsce, gdzie magia i istoty magiczne zostały ujawnione społeczeństwu, które albo taki stan rzeczy już zaakceptowało, albo dopiero musi zaakceptować, co z kolei skutkuje tym, że nie do końca wierzą w zjawiska paranormalne. Wtedy więc przed głównym bohaterem stawiana jest kolejna przeszkoda - musi wciąż udowadniać swoją wartość, jak nie za pomocą magicznych talentów, to wielkim gnatem wyciągniętym zza pazuchy. Co jak wiadomo nie każdemu się podoba i tworzy kolejne prawdopodobne wątki dotyczące dalszych przygód bohatera. Oczywiście autorzy nie zapominają, aby taka postać prowadziła podwójne życie. Z jednej strony jest konsultantem do zjawisk paranormalnych, a z drugiej może być łowcą wampirów, nekromantą do wynajęcia, czy detektywem wśród "samych swoich".
Nie możemy więc zapomnieć, że oprócz zagadek kryminalnych, mamy też wampiry, które często czują miętę do bohatera albo wręcz przeciwnie, pragną go rozszarpać na strzępy. Nie da się też zapomnieć o wilkołakach, które tworzą watahy pod dowództwem dobrego alfy lub tego... złego. No i nie mogłoby zabraknąć konwentu czarownic, czy też Wielkiej Rady - jak zwał tak zwał - która dba o przestrzeganie zasad i nakazów swoich magicznych członków.
Wszystkie te elementy nie stanowią jednak reguły. Pisarze nie zawsze kierują swoje dzieła do szerszej rzeszy czytelników lub po prostu wolą podążać regułą: "im mniej tym lepiej" - co nie zawsze jest złe, a czasem wręcz lepsze - i pozostają przy stałych wątkach, gdzie istnienie istot paranormalnych nadal pozostaje tajemnicą. Ludzie, żyją w błogiej nieświadomości. A główni bohaterowie nie zawsze są magami, bo zdarza się, że akurat mają kły.
Do pewnego czasu, nigdy nie sięgałam po książki, które nie oferowały fantastyki w pełni znaczenia tego słowa. Po prostu mnie to nie kręciło - tak wtedy uważałam, a prawda jest taka, że nigdy nie spróbowałam czegoś innego. Ale wtedy wpadłam na książki autorstwa Kim Harrison. "Przynieście mi głowę wiedźmy" to był dla mnie pewnego rodzaju fenomen. Odkryłam, że można łączyć fantastykę z rzeczywistością, jednocześnie nie tracąc całej koncepcji, jaką jest magia. I często połączenie to było tak naturalne, że aż się zdziwiłam, czemu byłam taka ślepa i nie dostrzegłam jakie to dobre. Nie oszukujmy się. Nie wszystkie powieści wkręciły mnie w swój świat. Nie na wszystkie czekam z niecierpliwością narkomana i nie gnębię o wszystkie tytuły Wydawców. Ale niektóre z pewnością na to zasługują :)
Najwyższą notę jak już wspominałam zebrała Kim Harrison i cykl Zapadlisko, gdzie główną bohaterką jest Rachel Morgan, łowczyni nagród i czarownica. Kim stworzyła świat, gdzie śmiertelnicy są uświadomieni, że wampiry i wilkołaki to nie bajki. Czarownice mogą rzucić na ciebie urok, a uwolniony demon to... zły demon.
Kolejnym odkryciem jest Laurell Hamilton i cykl o Anicie Blake. Uwielbiam jej książki ze względu na wykreowaną bohaterkę. Mała, z pozoru niegroźna kobietka, która pod kurtką trzyma groźnego gnata, a w chwilach wolnych, gdy nie ściga wampirów, para się nekromancją. Tu również spotkamy się z uświadomieniem społeczeństwa, że zjawiska paranormalne są bardziej... normalne niż myślą.
Seria liczy sobie jak na razie 8 części.
Na moje uznanie zasługuje również Jaye Wells i cykl o Sabinie Kane. Tym razem główną bohaterką jest wampirzyca, która po pewnym czasie uświadamia sobie, że jej "talenty" nie kończą się tylko na dwóch "igłach" wysysających krew z żyły. Jest magiem, a to dzięki jej mieszanej krwi. Jednakże - z początku - nie o magię tu chodzi, lecz o walkę o władzę, którą prowadzi jej babka i przywódczyni rasy wampirów. Sabina znajduje się na rozstaju i nie wie już w co powinna wierzyć i komu ufać.
Z początku nie byłam pewna co do książki, bo irytowała mnie sama bohaterka, która w nosie miała ludzi i bez wyrzutów sumienia mogła pociągnąć za spust, nawet jeśli miał ucierpieć przy tym ktoś niewinny. Jednakże z każdą kolejną częścią, postawa bohaterki ulega przemianie, co działa z pewnością na jej korzyść. Po pewnym czasie, gdy człowiek się przełamie, książki czyta się z uśmiechem na ustach.
Cykl jak na razie liczy sobie 4 części a już 17 września przewidziana jest premiera 5 części:
Błękitnokrwista wampirzyca".
Moim ostatnim odkryciem są książki Jima Butchera i cykl Akta Dresdena. Tak. Wreszcie głównym bohaterem jest facet :). Też zauważyłam to z zadowoleniem. A więc Harry jest magiem, który wynajmuje swoje usługi nie tylko zaniepokojonym długą nieobecnością męża w domu żonom, ale też policji, kiedy w grę wchodzą nadprzyrodzone moce. Wtedy Dresden wkracza do akcji i tym samym sam staje się celem.
Już od pierwszych stron zapałałam sympatią do postaci i do samego stylu, w jakim napisała została książka. Lekka, z humorem, ale też i powagą, gdy wymaga tego sytuacja. Harry natomiast to normalny facet, który stara się zarobić na chleb i czynsz. Żaden z niego biznesmen, showman czy uwodziciel. Wręcz przeciwnie. Z kobietami najzwyczajniej w świecie sobie nie radzi. (miła odmiana tak na marginesie :) ).Ludzie nie do końca wierzą w magię, choć wierzą, że poprzez imię mag, może uzyskać nad nimi kontrolę, a spojrzenie mu w oczy równa się ujawnieniem mu tajemnic swej duszy. Mimo to znajdą się tacy, którzy w Harrym wywołają gęsią skórkę.
Akcja płynie wartko, niebezpieczeństwo czeka za każdym rogiem, demony walą do drzwi, magia zabija na odległość, a burza z piorunami to świetne choć groźne źródło mocy. Wszystko to w jednym tomie, jak dla mnie doskonałe rozpoczęcie serii.
Oczywiście to tylko część książek urban fantasy, która wpadła mi w ręce, jednakże te kilka które wymieniłam są warte jak dla mnie każdej spędzonej nad nimi godziny :)
Z Zapadliska czytałam tylko pierwszy tom i w miarę mi się podobał, kolejne dwa tomy czekają na półce. O Anicie Blake też czytałam tylko pierwszy tom i mnie uwiódł, dlatego dwa kolejne stoją na półce. "Rudowłosą" mam w planach ;)
OdpowiedzUsuńPolecam Ci jeszcze Ilonę Andrews i Jeaniene Frost z tego gatunku.
Mam je na oku, ale jak na razie w dość dalekiej przyszłości. Zbyt wiele teraz oczekiwanych przeze mnie nowości wychodzi :D
OdpowiedzUsuń